poniedziałek, 21 grudnia 2015

Rozdział 1

- Wiki! Wiki! Gdzie jesteś?
- Na górze, w swoim pokoju.
     Po chwili w drzwiach pokoju pojawiła się niebieskooka blondynka. Była ślicznie ubrana. Patrzała na mnie z dziwną miną. Postanowiłam wstać. Zeszłam z łóżka i podbiegłam do niej, przytuliłam ją. Chwile stała nieruchomo, po czym odwzajemniła uścisk.
 - Chodź, siadaj- usiadłyśmy na moim łóżku. Od razu chwyciłam podyuszkę i popatrzyłam na przyjaciółkę. - Co tam?
- Czy nie mogę przyjść tak sobie?
- Hmm.. Skro rozmawiałyśmy przez telefon, a ty przybiegłaś po dwóch minutach,a do tego krzyczałaś na cały dom, to nie. Nigdy tak nie robisz. Zawsze jak rozmawiamy, zajmuje ci pół godziny, żeby tu dojść i pytasz mojej mamy gdzie jestem. Więc mów. co jest?
- No..
- Mów! Nie każ mi prosić- walnęłam ja poduszką i zaczęłam się smiać.
- Nie bij mnie- również zaczęła się śmiać.
- A powiesz mi?
- Skoro muszę.
- Tak musisz.
- No ok. Mam super wiadomość. Tylko chciałam cię potrzymać w niepewności.
- O nie! Jak mogłaś- udałam obrażoną.
- Nie strzelaj focha. Już ci mówię. Więc...- zrobiła chwilę pauzy.- Mam bilety na Ba.... nie zdążyła skończyć, bo jej przerwałam.
- Nie gadaj! Masz bilety na BAM?
- Tak, niecierpliwy człowieku.
- O matko! Jak cudownie.
- Już, już, uspokój się. Jeszcze coś.
- Chyba nic nie może przebić tej wiadomości.
- Owszem może. Mamy M&G.
- teraz to mnie rozwaliłaś. To cudowna wiadomość. Wera jesteś genbialna- uściskałam ją.- Normalnie cię kocham.
- DFobra, puść, bo mnie udusisz.
- Oj- odsunęłam się i zaczęłyśmy się śmiać. Byłam zachwycona. To moi idole.  Kocham ich obu tak samo. Chyba nie umiałabym między nimi wybrać. Są cudowni. Zmienili moje życie. Nie chcę nawet myśleć, co by było, gdyby nie oni. Zmienili mój świat na lepsze i teraz nie wyobrażam sobie życia bez nich. Ich piosenki poprawiły mi humor w najgorszych momentach. Dzięki nim stałam się szczęśliwa i odważna. Staram się zapomnieć o bolesnej przeszłości i iść naprzód z uśmiechem na ustach. Oni pokazali mi, że trzeba wierzyć w siebie i się uśmiechać. Z zamyślenia wyrwał mnie głos Weroniki:
- Ziemia do Wiktoria- pomachała mi ręką przed twarzą.- Wszystko w porządku? Nie wyglądasz najlepiej.
- Wzruszyłam się i myślałam o tym jak wiele dzięki nim się zmieniło. Nie wiem co by było gdyby nie pojawili się oni- do moich oczu mimowolnie mapłynęły łzy. Przyjaciółka przytuliła mnie i powiedziała:
- Ej, nie płacz. Wszystko jest dobrze i tak będzie. Nie masz czym się przejmować- otarła łzy z moich policzków.- Wiem, że było ci ciężko, ale już jest dobrze. Nie myśl o tym,co było.
- Dziękuję, że cię mam- otrząsnęłam się.- Musimy iść na zakupy.
- I ten uśmiech chciałam zobaczyć. Pamiętaj: "Keep smiling, keep smiling and we`ll see what tomorrow brings- zaczęła nucić.
- Keep smiling, keep smiling and be thankful for a little things- dokończyłam.
- No! To chodźmy na te zakupy- wzięłam torebkę i zeszłyśmy na dół. W kuchni była moja mama.
- Mamo idziemy do sklepu.
- Po co?
- Po ubrania na koncert BAM- uśmiechnęłam się.
- Dobrze. Tylko bądźcie z powrotem za dwie godziny.
- Dlaczego?- spytałam zdziwiona.
- Em.. będzie obiad.
- No dobrze- powiedziałam z lekkim zwątpieniem w głosie.
   Wzięłyśmy bluzy i wyszłyśmy. Od razu udałyśmy się do naszego ulubionego sklepu. Wpadłyśmy w szał zakupów i nim się spostrzegłyśmy minęło półtorej godziny. Kupiłyśmy kilka ładnych ubrań i postanowiłyśmy wracać.

    Gdy wracałyśmy, stało się coś, czego się nie spodziewałyśmy. To był mega szok.
****************************************************************************
To wszystko na ten rozdział. Mam nadzieję, że się wam podobał. Dajcie znać w komach. Następny rozdział będzie niedługo. Jak myślicie, co będzie dalej? Narazie Miśki <3 <3 <3 ~Wiki

6 komentarzy: